Najnowsze komentarze
Компания Буравчик ...
Если смотреть на рĐ...
okularbebe1 do: Przegląd tygodnia 10.
Adaptacyjny tempomat w motocyklach...
@Jazda na kuli, Siemaneczko, naraz...
siemka juno. jakim moto teraz jeź...
Więcej komentarzy
Moje miejsca

26.03.2015 20:53

5. Wrocław Motorcycle Show

Ostatnio nie miałem czasu, żeby cokolwiek pisać, a tutaj relacja z Wrocławia czeka, tak więc zapraszam do lektury.

   Zeszłoroczną Wrocławską Wystawę Motocykli wspominamy z Zielą bardzo dobrze i wiadomym było, że zjawię się w Hali Stulecia w tym roku. Szkoda, że Zieli się nie udało, bo wyszło na to, że po terenie imprezy chodziłem sam jak Jezus na pustyni.

Droga do Wrocławia zleciała bardzo przyzwoicie mimo średniej – szczerze mówiąc – pogody. Razem ze mną jechała moja Kasia oraz nasze znajome, które nawet nie myślały o oglądaniu motocykli a o zwiedzaniu miasta.

   Tak więc, po dojeździe na miejsce, dziewczyny sobie poszły a ja do motorkuf. Na samym wejściu przy kasach biletowych jakieś przepychanki, myślę sobie – jest klimat! Wiedzcie jednak, że Ci Panowie wcale nie kłócili się o miejsce w kolejce – to na pewno była dyskusja nad tym, czy stary olejak jest lepszy od Hyosunga 650 i na odwrót. Wiecie, tak wzorem ukraińskich obrad sejmowych.

W tle rozmówców stał sobie spokojnie Triumph Daytona, całkiem przyzwoicie wyglądający.

   Pierwsze kroki po zakupieniu biletu bardzo mnie uradowały – jako pierwsze w oko wpada Kawasaki Ninja ZX10R w specjalnej wersji z okazji 30lecia modelu.

   Jeśli chodzi o sam design nowej Ninjy, to złego słowa nie mogę powiedzieć. Podoba mi się linia motocykla i kreska, jaką został zaprojektowany. Jednakże, mówiąc o historii modelu, Kawasaki powinno pomyśleć o historycznych malowaniach – czarno czerwone wzorem GPZ900R i Zielono-biało-fioletowe jak Ninja z lat 90-tych. Byłoby bosko.

   Obok ZX10 stały Vulcan i Versys, co prawda – Vulcan wyglądał całkiem zadziornie, ale to nie jest blog dla emerytów. Dalej mamy litrowego Zeta. Idealnie zaprojektowany streetfighter, którego przód zaprojektowano tylko po to, aby na pasach straszyć przedszkolaków i przyciągać spojrzenia przedszkolanek.

   Nietrudno zauważyć, że Kawa ma kilka odcieni „Fajnej Zieleni”. Nie wiem jednak jak Wam, ale mi bardziej pasuje lakier z Zeta. Po prostu lubię metaliki z widoczną ilością drobinek.

   Wizytę na stoisku Kawasaki kończymy małym kurduplem, czyli Z300. Nie chcę być zgryźliwy, ale w tym malowaniu miałem wrażenie, że Kawasaki zajęło się tuningiem Zippa. Mam jednak nadzieję, że następnym razem zobaczę małego Zeta w malowaniu z zielonym i będzie to zupełnie inne spojrzenie na ten model.

   Co mnie bolało na stoisku Kawasaki? Brak modelu H2. W tym miejscu należą się brawa dla organizatora, gdyż od razu, kiedy było wiadomo, że H2 nie zagości, podał on to do wiadomości na swoim profilu na FB. Sami przyznajcie, że lepiej wiedzieć zza czasu niż później się zdziwić.

   Po sąsiedzku z Kawasaki ustawiło się stoisko Ducati. Nie oszukujmy się – było ono mniejsze niż w Warszawie, więc motocykli również mniej. Jednakże było to, co najważniejsze – 1299 i 899. Postanowiłem więc obejrzeć dokładniej duże Panigale.

   Jak każdy cywilizowany człowiek wie, Panigale jest obecnie jednym z najbardziej topowych oraz zaawansowanych technicznie motocykli na globie. Jeśli jednak informacja ta komuś umknęła, to może on spokojnie wrócić do lepienia chatki i rozpalania ogniska. Uwaga na dinozaury, czają się skubane i nikt nie ma pojęcia, kiedy was zjedzą.

Oglądając duże Ducati można odnieść wrażenie, że każdy element i każdy detal są zaprojektowane w taki sposób, jakby za każdą źle postawioną kreskę w projekcie było przewidziane obcięcie wypłaty o 1000€. Kurde, po prostu spójrzcie na ten zadupek! To się właśnie nazywa dbałość o detale.

   Powiedzmy sobie szczerze – po obejrzeniu całego motocykla i przyjrzeniu się jego detalom śmiało stwierdzam, że Panigale 1299 jest najstaranniej zaprojektowanym motocyklem w tym roku jeśli chodzi o design.

   Oprócz Kawasaki i Ducati, spodobało mi się stoisko MV Agusty. Co spodobało mi się najbardziej? Wbrew pozorom – nie był to model F3, a Brutale 800 Dragster RR. Na widok samych tylko felg dostaję ślinotoku i mam takie małe marzenie – mieć takie felgi w ETZ.

   Kolejnym elementem, który wyróżnia MV Agustę na tle innych produkcji jest wydech. W każdym z obecnie produkowanych modeli mam do czynienia z trzema końcówkami. Rozwiązanie to wygląda fajnie w modelach sportowych, ale patrząc na takiego Dragstera, zadaję sobie pytanie: Czemu MV Agusta nie zrobi motocykla z silnikiem sześciocylindrowym i nie poprowadzi z niego sześciu zgrabnych rurek, po trzy na stronę. Wtedy by to miało sens, logikę, wygląd i brzmienie. Cztery rzeczy. I jeszcze charakter. To już pięć rzeczy. Sens, logikę, wygląd, brzmienie i charakter. Kurde, jara mnie ten motocykl.

   Sporym stoiskiem pochwaliła się również Yamaha, ale cóż. Upchany ogrom sprzętu, co praktycznie uniemożliwiało normalne dostanie się do R1 stojącej w samym środku. Reasumując – ciasno, jak między strunami w fortepianie. Jak już mi się udało podejść, zawiodłem się po raz kolejny. Czym? Obsługą stoiska. Już wyjaśniam sytuację:

Siedzi sobie jakiś chłystek na tej nieszczęsnej R1, a facet z obsługi – widać bystrzacha - gada sobie z jakimś znajomym na cały głos „ale buty, czerwone szybsze” i coś tam komentuje. Dziwny jakiś – myślę sobie – ale z kultury się pytam: „można się przymierzyć”? W odpowiedzi dostałem zaś krótkie „nie”. Myślę sobie „dobra, może tamten się wpieprzył na chama albo przez nieuwagę, nie będę się kłócił” i idę dalej. Parę chwil później widzę, jakaś dziewczyna siedzi sobie na R1, koleżka z obsługi obok i wszystko ok i bez problemu. Droga Yamaho na Polskę – takich ludzi to do fortepianów, a nie na targi motocyklowe! Przypomnę tylko o opowieści, jak to dwóch normalnie ubranych gości przyjechało do salonu ciężarówek Volvo. Może słyszeliście, może nie – polecam.

A R1 w czerwonym wygląda pedalsko. Model z Warszawy wyglądał lepiej, a już w ogóle kozak to by było to malowanie (albo czarne, jak fortepian):

   Równie sporym stoiskiem popisał się również KTM. Jednakże ustawienie motocykli nie odbyło się na zasadzie „upchaj jak najwięcej”, a to bardzo mnie cieszy. Co zaciekawiło mnie na soisku pomarańczowych? Oczywiście Super Duke R i RC 125, którym przyglądałem się również podczas pobytu w Warszawie.

Co mogę o nich powiedzieć? Zacznę od Super Dupera. Mimo tej jego maniakalności, tej atmosfery w około niego panującej, muszę stwierdzić z bólem, że „na zdjęciach wygląda lepiej”. Nie wiem, czy to wina oświetlenia, czy może lakieru, ale stając z tym motocyklem oko w oko, nie pomyślałbyś, że to taka bestia. No i cały czas zastanawia mnie, czemu im większa pojemność silnika w nakedzie, tym szersza jest kierownica?

   Drugi z wymienionych KTMów został zaprojektowany w taki sposób, że powoduje u mnie ślinotok podobny do tego przy felgach z MV. Poznajcie RC125, najlepiej zaprojektowaną popierdułkę na rynku!

W małym KTMie podoba mi się wszystko oprócz błotnika. Montaż czegoś takiego w takim projekcie mogę porównać tylko do sytuacji, gdyby Ducati przez pomyłkę pokazało Panigale w malowaniu Repsol.

   Gdyby nie ten jeden zgrzyt, mógłbym uznać ten sprzęt za idealnie zaprojektowany. Podoba mi się, jak Austriacy połączyli świetny wygląd z funkcjonalnością. Ten przód mnie zauroczył. Lubię tego typu projekty i KTM idealnie trafił w moje gusta. Ponadto – świetny pomysł na połączenie sportowego stylu zadupka z funkcjonalnym siedzeniem dla pasażera.

   Równie sporym stoiskiem pochwalił się brytyjski Triumph. Można było oczywiście zobaczyć dużego Tigera, a oprócz tego Thruxtona w klimacie cafe, w dziwnym zielonym kolorze. Tylko nie mówcie mi, że to british racing green, bo się załamię, a moje dzieciństwo zostanie zniszczone, zrujnowane i w ogóle. Jednak to nie Thruxton ani nie Daytona spodobały mi się najbardziej. Rocket III Roadster! Boże, jakie to wielkie. I jeszcze 2,3 litra... Co ja będę gadał, łapcie foto:

   W trakcie pisania tego tekstu ustaliłem sobie taką „kolejność”, że wpierw opiszę stoiska większe. Trzymając się tego założenia, przejdźmy do ostatniego z większych stoisk, a mianowicie Unikat 1/1. Cieszy fakt, że wrocławskie targi znajdują tyle miejsca na wszelkie customowe projekty. Na stoisku Unikata najbardziej wpadł mi w oko model „najwyżej” wyeksponowany, czyli Honda CB550 w stylu cafe racer. Oglądając tą Hondę, można się przekonać, jak dużo wnoszą do takiego projektu drobne szczegóły i detale, niewidoczne na pierwszy rzut oka.

A tak swoją drogą – kusi idea customowego biznesu ;)

   Jeśli chodzi o mniejsze stanowiska oraz motocykle tu i ówdzie wystawione. Sporą część stoisk stanowiły firmy działające w dziedzinie ciuchów lub części i jakoś mnie one nie interesowały. Na szczęście trafiło się kilka rodzynków, o których chciałbym tu napomnieć:

Na sam początek Moto Guzzi. Może nie było to - co prawda - duże stoisko, jednak miło zobaczyć na przykładzie nowego i starego modelu, że styl marki nie uległ przez lata kolosalnym zmianom.

Ciekawe okazy można również było znaleźć na wystawie polskiej motoryzacji. Nie mówię już nawet o autach, a napomnę o motocyklach. Z tych ciekawszych był Sokół 1000 i rajdowy Junak.

Wśród customów również można było spotkać przyjemne dla oka projekty. Na poniższych zdjęciach najlepsze moim zdaniem egzemplarze:

   Czytając ten tekst zastanawiacie się pewnie, dlaczego nie napomknąłem nic o Hondzie i Suzuki. Z przykrością stwierdzam, że na stoisku Hondy były trzy albo cztery sprzęty, w tym dwa, które zapamiętałem to CrossRunner i starszy model - CBR929 (Wuut?). U Suzuki nie lepiej. Żadnego Gixxera, żadnego. Kojarzę tylko VanVana jeśli dobrze pamiętam. Przykro, bo nadal muszę czekać na zobaczenie Gixxa w nowym malowaniu. 

   Wartą odnotowania jest również obecność p. Grzegorza Wieczorka i jego stoisko z modelami - świetna robota i ogromnie cieszy oko :) Polecam, bo widać prawdziwą pasję w tej twórczości.

   Kończąc, reasumując, podsumowując - gratulacje dla organizatorów za tworzenie takiej imprezy. W tym roku stanowiska były ustawione w taki sposób, że było można prowadzić ruch w obie strony i nie było kolejek. Dodatkowo - mocno rozbudowany konkurs customów, a mianowicie spora ilość uczestników pozwalała dostrzec ogromną różnorodność stylów i przyjrzeć się interesującym detalom, którymi można zainspirować niejeden kolejny projekt. Szkoda tylko, że wystawcy, w których pokładałem duże nadzieje, zawiedli ze swoimi wystawami.

Za rok też będę!

Organizatorzy - Wystawcy  /  1:0

Jeżeli podobają Wam się zdjęcia, zapraszam do większej galerii oraz do polubienia mojego FP, pozdrawiam!

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz